O Skarbcu

Sezamie, otwórz się!

Jak zwykle drzwi wyłoniły się z pustki.

Jak zwykle powtórzyłem w głowie słowa, które je zdobiły: Ty, który wchodzisz, odnajdź nadzieję.

Wyjątkowo poprawiłem ciężką torbę. Tego dnia była niezwykle pękata.

Przeszedłem przez brązowe przejście i zatrzymałem się na klatce schodowej. Normalnie poszedłbym na górę, do mojego mieszkania. Ale tym razem wróciłem z czymś wyjątkowym. Szkoda byłoby umieścić to w domu razem z drobnicą.

Po chwili wahania wybrałem schody prowadzące w dół. Drewniane drzwi prowadzące do piwnicy wyglądały, jakby trzymały się na słowo honoru. To tylko pozory. Zdjąłem z szyi duży klucz i przekręciłem go trzykrotnie w zamku. Zawiasy nie wydały żadnego dźwięku, pomimo spoczywającego na nich ciężaru.. Zwykle nie zapalam światła na schodach, ale moje znaleziska były zbyt cenne, by ryzykować uszkodzenie na skutek upadku. Wymacałem włącznik i przekręciłem go.

Po dłuższej chwili stanąłem przed lśniącą, stalową ścianą. Tylko ja wiedziałem, jak ją otworzyć. Odłożyłem torbę ze znaleziskami i starannie położyłem dłonie w konkretnych miejscach. Pchnąłem, a gładka płyta bezszelestnie ustąpiła.

Wszedłem do ogromnego pomieszczenia. Dużo większego, niż stojący nad nim blok, niemal całkowicie zastawionego regałami, cokołami, szafkami i skrzyniami. Z tego morza jak wyspa wyrastały samotne biurko i wysokie krzesło.

Z trudem powiesiłem torbę na haku obok wejścia i zacząłem grzebać w jej wnętrzu. Znalezisk było zaledwie kilka, ale jedno większe i cięższe od drugiego. Zacząłem wyciągać je zaczynając od najmniejszego.

Myśl o niechcianej prozie położyłem na półce komediowej. Doszlifowanym przepisem na ciecierzycę w pomidorach zastąpiłem poprzedni. Zważyłem w dłoni omszałą cegłę. Jest pierwsza ze swojego rodzaju i nie pasuje do żadnej grupy.

Z szuflady biurka wyciągnąłem pusty kartonik, starannie napisałem na nim Emerytura i umieściłem go na najbliższym wolnym regale. Rozbiłem cegłę o podłogę, szybko pozbierałem rozsypane myśli o dalekiej przyszłości i znalazłem dla nich miejsca na półkach.

Ostatnią rzeczą w torbie była książka. Finansowy Ninja Michała Szafrańskiego był cięższy od wszystkich pozostałych znalezisk razem wziętych. Nie bez trudu położyłem ją na cokole w towarzystwie podobnie ważnych dla mnie lektur.

Nagle coś zaswędziało mnie gdzieś przy potylicy. To coś więcej niż myśl. Coś więcej, niż pomysł. Musiałem przynieść to ze sobą, ale aktywowało się dopiero teraz.

Wiedziony impulsem pobiegłem do biurka.

Kartka. Pióro. Kilka zdecydowanych ruchów.

Mój Skarbiec jest dla Ciebie otwarty.

Salut!
Peła


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak uprościć sobie życie? Minimalizm - recenzja

Jak schudnąć i nie oszaleć?

Apokalipsa w czasach PRLu. Szczury Wrocławia. Kraty - recenzja